Kiedy banan jest zepsuty?

Kiedy banan jest zepsuty?

Jakaś część z nas doskonale wie o tym, że banany są transportowane do Europy na pokładach wielkich statków i gdyby nie specjalne warunki ich przechowywania w połączeniu z odpowiednimi substancjami konserwującymi, to ich podróż kończyłaby się w dość nieciekawy sposób. Mowa tu o tym, że do miejsca przeznaczenia raczej docierałyby jako taki specyficznie wyglądający czarny szlam. Nie da się ukryć tego, że tak wygląda prawda o transporcie tych owoców, ale o samym psuciu się bananów i innych owoców decyduje rzecz jasna woda zawarta w nich. Dlatego też banany już od dość wielu lat tnie się na cienkie plasterki i suszy na dedykowanych do suszenia maszynach i dzięki temu zachowują swoje kluczowe walory na dłużej.

Zmiana koloru.

Wielu z nas doskonale wie o tym, że banany z marketu trzeba kupować jak najbardziej żółte i pozbawione tych czarnych i brązowych plamek, bo te owoce są rzecz jasna tymi najlepszymi. Natomiast psujące się banany poznajemy po tym, że brązowieją, a potem czernieją. Kluczowe znaczenie w tym wszystkim ma też i to, że banany to specyficzne owoce, a konkretniej ich znaczny transport oznacza też promieniowanie i to głównie ze względu na izotop potasu znajdujący się w ich składzie. Pozornie to jest czynnik szkodzący i to nawet bardzo, ale zazwyczaj nie ma się czego bać, bo ten typ promieniowania z jednego banana jest nie odczuwalnym. Dlatego też trzeba by było przebywać miesiącami w magazynie z bananami, po to by poczuć że faktycznie one jakoś na nas oddziałują. Nie dziwi też i to, że inne owoce tez są źródłem promieniowania, choć nie tego widzialnego. Po części ma ono wpływ na zmianę koloru wielu typów owoców, oraz na zmianę ich konsystencji, ale najistotniejszym jest rzecz jasna to, że szybciej psuje owoce takie jak banan to intensywne lipcowe promieniowanie słoneczne.

Czy suszenie coś zmienia.

Kiedyś suszyło się śliwki, jabłka, morele, gruszki i niekiedy nawet warzywa. Mowa tu rzecz jasna o czasach w których to lodówki i zamrażalniki nie istniały. Właśnie wtedy suszenie lub pasteryzacja były jedną z lepszych form konserwacji tych wszystkich owoców i warzyw. Dziś suszenie nie tylko jest na nowo modnym, ale też suszy się banany, buraki i inne owoce zaliczane do egzotycznych, których to wcześniej nie suszono. W tym procesie najważniejsze jest pozbywanie się wody, która odpowiada za procesy gnilne, czyli jeśli takiego typowego banana dobrze pokroi się i wysuszy, to będzie można go zjeść nawet po wielu latach. Istotnym jest też i to, że nie trzeba suszyć bananów samemu, bo można takie nabyć w niemal każdym większym markecie spożywczym. Są rzecz jasna dostępne w paczkach, oraz na wagę, choć wytwarzanie takowych na własną rękę bywa tańsze i co najciekawsze suszarki do owoców kupowane w sklepach dają szansę na suszenie znacznych ilości bananów na potrzeby własne. Dlatego też problem może sprowadzić się tylko do tego że ususzone plastry z banana chrupią w zębach tak jak chipsy ziemniaczane.

banan jest zepsuty

Blogi o owocach.

Autorzy blogów o owocach skupiają się także na bananach, czyli piszą dokładnie o tym ile taki typowy banan może leżeć w koszu z owocami na blacie w kuchni, a ile w typowej lodówce. Porady tych autorów blogów są rzecz jasna trafionymi, bo oni eksperymentują z przechowywaniem owoców i  co równie istotne dokumentują te procesy gnilne. Mogą nawet taki częściowo zgnity banan pokroić na plasterki, po to by udowodnić doświadczalnie pewną z naukowych prawd. Jednym słowem to tworzenie blogu z myślą o zwyczajnych ludziach to wyzwanie, ale dla czytelników to rzecz jasna spory plus, bo mogą zapoznać się z wpisami ludzi z doświadczeniem, czyli mogą dowiedzieć się kiedy banany nadają się jedynie do wyrzucenia. Zaleta blogu polega też i na tym, że można raz na jakiś czas tak dokładnie wypytać autora o istotne zagadnienia związane z jakimiś typami owoców, bo autor bloga to nie jakiś tam naukowiec, który napisał artykuł do internetowego wydania jakiejś gazety. Chodzi tu o to, że z jakimiś akademickimi naukowcami nie ma takiego samego kontaktu jak z autorami blogów, którzy lubią informować ludzi.

Inne zalety blogów.

Autor blogu może pokroić ten częściowo zepsuty banan na plasterki, położyć takowe na sporym talerzu, a potem filmować te kawałki tworząc wnikliwą relację. Rzecz jasna tego typu materiał graficzny opublikowany w poście nie każdemu się spodoba, ale to też i takie dokładne omówienie konkretnego przypadku. Jednym słowem po każdym plastrze inaczej widać to jak banan się zepsuł i każdy plaster z osobna omawia autor danego blogu. W takim podejściu do sprawy rzecz jasna tkwi to ukazywanie naukowej wiedzy, bo potem rzecz jasna można wypytywać konkretną osobę o to czego się nie zrozumiało. Jakaś część osób śledzących konkretny blog może uznać to za niesmaczny materiał filmowy, ale jeśli autor konkretnego blogu podchodzi do sprawy drobiazgowo, to dokładnie udowodni to jakiego banana nie można już zjeść. Wiedza ta jest nawet bardzo ważną, bo jakaś część z nas nie chce się pomylić i nie dać tego średnio wyglądającego banana dziecku. Tego typu pomyłka może się rzecz jasna zakończyć w szpitalu na płukaniu żołądka, czyli to ryzyko istnieje dosłownie cały czas i dlatego warto zgłębiać wiedzę u oczytanych autorów blogów.

Dowiadywanie się od znajomych.

Znaczna część gospodyń domowych dowiaduje się tego jak przechowywać owoce i jakie z nich wyrzucać od swoich mam i od bardziej doświadczonych koleżanek. Taka przekazywana wiedza odnośnie psujących się bananów i nektarynek jest równie istotną jak ta pochodząca z blogów. Tylko, że w tym konkretnym przypadku zamiast ze zdjęć opublikowanych na blogu lub z filmów dowiadujemy się pewnych prawd w sposób znacznie bardziej bezpośredni. Mowa tu o tym, że sami widzimy jak wygląda ten częściowo zepsuty banan, który już nie nadaje się do zjedzenia. Niektórzy z nas przyswajają tę wiedzę już przed dziesiątym rokiem życia, ale inni poznają to dopiero w okolicy trzydziestego roku życia. Dzieje się tak ze względu na to, że nie każdy interesuje się kuchnią związaną z robieniem czegoś z ananasów lub z bananów. Znaczna część z nas preferuje jabłka i gruszki, czyli owoce bardziej typowe dla klimatu Europy i nabywane zazwyczaj taniej od tych egzotycznych. Warto się uczyć o tych bardziej typowych owocach, ale o innych też nie można zapominać, bo obecnie też sporo robi się z bananów i innych egzotycznych owoców.

Jak to było z bananami kiedyś?

W czasach odległych, czyli jakieś sto lat temu owoce takie jak banany i ananasy były jedynie czymś odległym. Mowa tu konkretnie o tym, że coś w tym stylu trafiało na stoły w domach ludzi majętnych. Natomiast w czasie pierwszej wojny światowej w państwach takich jak Niemcy owoce egzotyczne były dobrem niemal niedostępnym. Wszystko to rzecz jasna zmienił rozwój globalnego handlu, a konkretniej to, że statki rosły i pojawiły się kontenery chłodnie, w których to banany mogły być transportowane na dowolną odległość. Pojawiły się też uprawy przemysłowe tych owoców, czyli dzięki specjalnym sztucznym nawozom i innej dedykowanej chemii można na jednym akrze ziemi wyhodować jeszcze więcej bananów. Zmiany te rzecz jasna będą jeszcze dalszymi, bo muszą takimi być, choć obniżanie się cen owoców egzotycznych zapewne jeszcze nie raz powstrzyma jakiś kryzys ekonomiczny. One są rzecz jasna tymi pewnymi i co równie istotne wpływają nie tylko na popyt na owoce egzotyczne. Zdecydowanie wyraźniej kryzys wpływa na to, że my preferujemy kupowanie jabłek, bo właśnie wtedy o jabłka o wiele łatwiej.

banan jest zepsuty

Publikacje naukowe.

Wielu ludzi zdecydowanie bardziej ufa publikacjom naukowym jeśli chodzi o to psucie się bananów lub suszenie ich w formie cienkich plastrów. Taki stan rzeczy jest spowodowany tym, że naukowcy mają jakiś tytuł botanika lub technologa przetwórstwa żywności. Natomiast autor bloga o owocach suszonych jest zazwyczaj amatorem, który zdobywa własną wiedzą za pomocą prób i błędów. Tak jest ze względu na to, że wielu ludzi preferuje ludzi z wykształceniem, a nie tych którzy zdobywali własną wiedzę doświadczalnie. Problem tkwi też i w tym, że jakiś naukowiec często przebywa w laboratorium i co równie istotne tylko w niewielu procentach przypadków ma on ten stały kontakt z czytelnikami własnych artykułów. Inaczej jest z autorami blogów, bo oni są niemal ciągle online i dlatego też da się z nimi popisać, porozmawiać w wideokonferencji, a nawet spotkać w jakimś realnym miejscu, po to by porozmawiać przy kawie o zagadnieniach dotyczących pasteryzowania bananów lub robienia jogurtów z nich. Tematy te są ciekawymi przynajmniej dla części z nas.

Odmiany bananów.

Nieliczni z nas wiedzą też i o tym, że wyróżnia się przynajmniej siedemnaście odmian bananów, a każda z tych odmian różni się od pozostałych. Mowa tu o tym, że jedne lepiej nadają się do suszenia, a inne mogą być dłużej eksponowane w tym koszu z owocami na stole w jadalni. Autorzy blogów poznają zalety i wady tych odmian doświadczalnie, a wynikami swoich doświadczeń dzielą się z czytelnikami blogów. Raz jest to post składający się z kilkunastu zdań i z kilku zdjęć bananów, a innym razem film, w którego przypadku pojawia się jedynie ten dość obfity słowny komentarz. Tego typu zdobywanie wiedzy przez amatora nie jest wybitnie efektywnym, ale co kilka dni ma jakiś ciekawy temat, czyli może opublikować kilka użytecznych wzmianek i takowe połączyć z tymi wiele mówiącymi fotkami. Wpisy te nawet powinny się pojawiać w tych regularnych odstępach czasu, bo dzięki nim zainteresowanie konkretnym blogiem nie maleje.

Podejście ludzi.

Wielu z nas chce wiedzieć jak ususzyć na suszarce tego typowego żółtego banana, czyli czy trzeba takowego suszyć bez skórki i czy plastry muszą być cienkimi na około cztery milimetry. Kluczowe znaczenie dla wielu ludzi ma też i to rozpoznanie zepsucia, ale już większa ilość danych dla wielu z nas nie jest potrzebna, bo raczej nieliczni zrobić coś takiego jak kandyzowane kiwi lub banany. Takie minimalistyczne podejście do sprawy to nic zaskakującego, bo tylko nieliczni chcą zgłębiać wiedzie o bananach w jakiś wybitny sposób, po to by z nich robić te bardzo ładnie wyglądające desery na sobotnie popołudnia.